Zamek Krzyżtopór w Ujeździe
 
  Od ponad 300 lat zamek w Ujeździe zachwyca kolejne pokolenia. To jedna z wielkich i tajemniczych atrakcji naszego regionu.
  Niegdyś zdumiewał bogactwem i przepychem. Dziś poraża swoim ogromem i kusi tajemnicą. Zamek Krzyżtopór w Ujeździe od ponad trzech wieków porusza wyobraźnię poszukiwaczy przygód i skarbów. 
  Do dziś wśród okolicznych mieszkańców krąży wiele legend i ponurych opowieści. Tę perełkę ziemi świętokrzyskiej odwiedza rocznie kilkadziesiąt tysięcy turystów. Są tacy, którzy wracają tu wielokrotnie i za każdym razem odkrywają to miejsce na nowo. 

Na wieczne trwanie

  Najpiękniejszy widok na ruiny roztacza się od strony Iwanisk. Krzyżtopór w całej jego okazałości możemy podziwiać jadąc drogą w kierunku Klimontowa. Olbrzymia budowla, stojąca na litej skale, widoczna jest z daleka.
  - Krzysztof Ossoliński długo szukał miejsca, w którym mógłby wybudować swoją siedzibę - mówi Agnieszka Gil, przewodniczka po ruinach Krzyżtoporu. - Ujazd miał według niego idealne położenie. Niedaleko stąd do większych ośrodków miejskich, Sandomierza i Opatowa. Poza tym właśnie tutaj były świetne warunki, by wybudować siedzibę w bardzo modnym wówczas stylu włoskiego palazzo in forteza. 
  Jadąc z Sandomierza przejeżdżamy przez Klimontów, w którym warto zwiedzić wspaniałą barokową kolegiatę, ufundowaną przez kanclerza wielkiego koronnego Jerzego Ossolińskiego. Twórcą kolegiaty był Wawrzyniec Senes, budowniczy Krzyżtoporu. 
  - Senes przebudowywał również pobliski Ossolin, własność kanclerza wielkiego koronnego Jerzego Ossolińskiego, brata Krzysztofa - opowiada przewodniczka. - Dziś po Ossolinie nie ma niestety nawet śladu. 
  Wielu twierdzi, że to klątwa zawisła nad rodziną Krzysztofa i Jerzego. Obaj bracia wybudowali monumentalne siedziby, pełne bogactwa i przepychu. W siedemnastowiecznym inwentarzu zamku w Ossolinie napisano, że został wybudowany "na wieczne trwanie”. Dziś po siedzibie nie został ślad. Krzysztof Ossoliński na bramie wjazdowej swego pałacu także umieścił tajemniczy hieroglif, przypominający literę "W”. Według aramejskiej księgi kabały, symbolizuje on wieczne trwanie tego miejsca. Krzyżtopór w przeciwieństwie do Ossolina trwa. Z pewnością jednak nie o takim "trwaniu” marzył Krzysztof, wybierając miejsce na swą siedzibę, która choć na krótko miała swym blaskiem przyćmić najpiękniejsze pałace Europy.

Magia i astrologia

  Przygotowania do budowy swej siedziby rozpoczął Krzysztof już w roku 1619. Jednak Krzyżtopór, dzieło jego życia, był gotowy dopiero w 1644 roku, na krótko przed śmiercią właściciela. 
  Jeszcze dziś, spacerując po ruinach, doskonale widać, ile pracy włożono w budowę pałacu. Niemal każdy kamień miał tutaj określone znaczenie, to rzeczywiste i to astrologiczne, magiczne. - W siedemnastym wieku kochano kabałę - tłumaczy przewodniczka. - A Krzysztof Ossoliński słynął ze swoich zainteresowań astrologicznych.   
  Był to człowiek wykształcony i bez wątpienia kochający piękno. Żył w cieniu swego przyrodniego brata, kanclerza wielkiego koronnego Jerzego Ossolińskiego. Krzysztof był wojewodą sandomierskim, jednak to była funkcja nie na miarę jego aspiracji. Być może słynna budowla była próbą udowodnienia własnej wielkości. 
O tym, że zamek Krzyżtopór to magia, może się przekonać każdy, kto przekroczy słynną bramę z płaskorzeźbami Krzyża i Toporu, topór był herbem rodziny Ossolińskich. 
  Pierwowzorem Krzyżtoporu stał się pałac kardynała Aleksandra Farnese, znajdujący się we włoskim miasteczku Caprarola. Dziś nie wiadomo, kim był architekt, który zaprojektował pałac w Ujeździe. Niektórzy twierdzą, że projekt przysłano z Włoch. Z pewnością jednak sam Krzysztof Ossoliński miał duży udział w tworzeniu swego dzieła. Wiadomo na pewno, że budowniczym Krzyżtoporu był Wawrzyniec Senes, który z pewnością nie zawiódł swojego pracodawcy. 
  W ciągu 20 lat powstał jeden z najpiękniejszych i najbardziej tajemniczych zamków w Europie. Posiadał tyle okien, ile dni w roku, liczba pokoi równała się liczbie tygodni, wież było tyle, ile pór roku. Całość zadziwiała niezwykłą symetrią, którą bez trudu można dostrzec i dziś. Budowla była tak niezwykła, że niemal natychmiast zaczęły krążyć o niej legendy. 

Duch Baldwina i Biała Dama

  Opowieści o tajemnicach zamkowych przechodziły z pokolenia na pokolenie. - Do dziś żywe są legendy o skarbach ukrytych w Krzyżtoporze - mówi Agnieszka Gil. - Wielkich bogactw strzegą trzy pary drzwi, pierwsze żelazne, drugie dębowe, trzecie jesionowe. Strzeże ich sam diabeł. 
  Tylko najwięksi śmiałkowie mogą odkryć tajemne wejście do skarbca. Ale na tym nie koniec. Kiedy poszukiwacz skarbów przekroczy próg tajemniczej komnaty, diabeł zatrzaśnie za nim wrota na wieki. Szkoda, bo skarb ponoć jest tak wielki, że wystarczy na przywrócenie dawnej świetności ruinom. 
  Jak na prawdziwy zamek przystało, Krzyżtopór ma też swoją Białą Damę. Niektórzy mówią, że straszy jedna z późniejszych mieszkanek Krzyżtoporu. Inni z kolei twierdzą, że to dusze tych, którzy zginęli przy budowie potężnego pałacu, teraz snują się po lochach i pałają żądzą zemsty. 
  Tak czy inaczej, zdarza się, że nocą w pustych oknach pojawia się tajemnicza postać. Być może jest to duch Baldwina Ossolińskiego, syna Krzysztofa. Baldwin zginął w dość młodym wieku w bitwie z Tatarami. Zanim wieść o jego śmierci dotarła do zamku, wjechał na dziedziniec zamkowy na swym koniu, już jako duch oczywiście. Od tamtej pory regularnie odwiedza zamek i daje znać o sobie turystom. 

Wygodny i nowoczesny

  Mimo mrożących krew w żyłach historii, zamek, jak na ówczesne czasy, był wyjątkowo nowoczesną budowlą. Wynalazki, które mogły zwyczajnie upraszczać życie mieszkańcom Krzyżtoporu, stawały się tematem tajemniczych opowieści. Jak choćby ta o marmurowych żłobach w zamkowych stajniach. Nad żłobami ponoć zamontowane były kryształowe zwierciadła. Według ludowych podań, dworskie siwki podziwiały w nich swoją urodę. Bardzo możliwe jednak, że lustra zwyczajnie rozjaśniały ciemne wnętrza zamkowych stajni bez potrzeby ciągłego palenia pochodni. 
  Siedziba Krzysztofa Ossolińskiego miała nie tylko dobrze bronić swoich mieszkańców, ale jednocześnie spełniać rolę wygodnej i komfortowej rezydencji. To właśnie charakteryzowało budowle typu palazzo in forteza. 
Niewątpliwą nowinką techniczną były windy, którymi transportowano żywność ze spichlerza na wyższe kondygnacje. Jedna z takich wind znajdowała się również obok komnaty jadalnej. Dzięki temu służba nie musiała pokonywać kilku pięter, żeby donieść gorącą potrawę na pański stół. 
  Krzyżtopór wyposażony był także w toalety, które znajdowały się nawet w części przeznaczonej dla służby. Prawdopodobnie Krzysztof Ossoliński posiadał też łaźnię. Ślady po tym pomieszczeniu można jeszcze znaleźć w pobliżu czworobocznej klatki schodowej. 
  Nowatorskim rozwiązaniem było zaopatrzenie zamku w wodę. Do celów gospodarczych gromadzono wodę w potężnej cysternie, do której spływała deszczówka. Wodę pitną dostarczało źródło, które bije do dziś.
Systemy wentylacyjne i grzewcze były tak dopracowane, że kominki znajdujące się tylko w niektórych komnatach pałacu, były w stanie ogrzać większość budynku. 
  I oczywiście słynne akwarium. Według krążącej legendy, sufit w sali balowej, miał wyglądać jak wielkie, szklane akwarium z egzotycznymi rybami. Okazuje się, że istnienie akwarium było jak najbardziej możliwe. Prawdopodobnie nie zajmowało całego sufitu, może nawet mieściło się w innej części zamku. Jednak ówczesne rozwiązania techniczne pozwalały na tak egzotyczną ekstrawagancję.

Agnieszka Kukiełka